Wojna trwa. Mam nadzieję, że jedna bitwa nie będzie miała wpływu na całokształt
W niedzielę bardzo ważny mecz czeka kielecką Koronę. Żółto-czerwoni zmierzą się pod Wawelem z bezpośrednim sąsiadem w tabeli i rywalem w walce o utrzymanie w lidze - Wisłą Kraków. To jednak gospodarze będą faworytem tego meczu, bo ligową wiosnę rozpoczęli od dwóch wygranych. Licząc razem ze sparingami, Wisła nie przegrała ostatnich jedenastu meczów z rzędu. Dokonała także ciekawych transferów.
- Wisła jest w gazie, jest rozpędzona, a do tego zagra u siebie przy pełnych trybunach. Każdy piłkarz i trener czeka na takie mecze. Mam nadzieję, że ta niedziela pozwoli nam pokazać, że potrafimy też strzelać bramki - mówi przed tym spotkaniem trener Mirosław Smyła.
Kielczanie w dwóch pierwszych meczach w 2020 roku zainkasowali dwa punkty. Nie stracili w nich żadnego gola, ale też żadnego nie strzelili. Teraz wierzą w przełamanie. - W ostatnich meczach co prawda zbyt wielu sytuacji nie stworzyliśmy, ale mieliśmy okazje stuprocentowe. Jedną, dwie z nich powinniśmy wykorzystać - zauważa opiekun Korony.
Żółto-czerwoni przełamania w ofensywie poszukają na terenie trudnego przeciwnika, z którym mecze zawsze należały do wyjątkowych. - Doceniamy klasę rywala, bo faktycznie rozpoczął zmagania w tym roku z przytupem. Jesteśmy pełni pokory, ale patrzymy przede wszystkim na siebie - zaznacza szkoleniowiec żółto-czerwonych.
Kielczanie będą musieli przeciwstawić się ekipie "Białej Gwiazdy" wzmocnionej zimą przez kilku piłkarzy. Wśród nowych twarzy w zespole spod Wawelu są napastnik Alon Turgeman czy pomocnik Georgi Zhukov. Przeciwko Koronie nie zagrają natomiast kontuzjowany Łukasz Burliga i pauzujący za kartki Kamil Wojtkowski.
Trener Smyła także będzie musiał dokonać zmian w wyjściowej "jedenastce" Korony. Z Wisłą na pewno nie zagra Jakub Żubrowski, zabraknie także wciąż nieobecnego Michaela Gardawskiego. Szkoleniowiec nie chce ryzykować jego zdrowia, bo wciąż czeka na dokładne wyniki badań. - Istnieje ryzyko przy wejściu w duże obciążenia, a po co mielibyśmy go stracić. Wojna trwa, mam nadzieję, że jedna bitwa nie będzie mieć większego wpływu na całokształt - podkreśla trener Korony
Niewykluczone, że w środku pola znów zagra Anglik D'Sean Theobalds, który z dobrej strony pokazał się przed tygodniem z Jagiellonią. - Nie rozczarował mnie. Zadebiutował na wyjeździe przy trudnym przeciwniku i się nie spalił. Grał może zbyt bezpiecznie, bo stać go na więcej, ale jak na debiut, trzeba go ocenić pozytywnie. Forsell też wskoczył na boisko z samolotu i nie było źle. Mam nadzieję, że to jest prognostyk przed kolejnymi meczami - chwali swoich nowych piłkarzy opiekun Korony.
Co trzeba poprawić, aby w końcu sięgnąć po pełną pulę? - Musimy notować mniej strat i przede wszystkim utrzymywać się dłużej przy piłce pod presją przeciwnika - kwituje trener Korony.
Niedzielna potyczka przy Reymonta rozpocznie się o godz. 15.
fot: Mateusz Kaleta
PARTNEREM RELACJI JEST CK MEDIA GROUP
Wasze komentarze
...a tak na poważnie to sądze że od kwietnia bramki zaczną już strzelać Papadopulos,Kova,Markez,Gniatić bo w końcu znaleźli zawidnika p.Forsella który będzie ich obsługiwał super wrzutkami.
Ich doświadczenie i wzrost będzie wreszcie procentować.