Wynik znacznie lepszy niż gra. Korona Kielce zdeklasowana w Częstochowie
Wygrana jedną bramką często oznacza wyrównany mecz z minimalną przewagą jednej ze stron. W tym spotkaniu było jednak zgoła inaczej. Raków długimi fragmentami zamykał Koronę na własnej połowie, a kielczanie przyglądali się tylko bezradnie jak gospodarze rozgrywają piłkę. Ostatecznie Raków zdobył tylko jedną bramkę, a jej autorem był Ivi Lopez, który bezwzględnie wykorzystał rzut karny.
Murowanym faworytem sobotniego starcia był Raków Częstochowa. Częstochowianie przystępowali do pojedynku z kielczanami, zajmując pierwsze miejsce w ligowej tabeli i nie zaznając jeszcze domowej porażki. Na przeciwległym biegunie znajdowała się Korona Kielce. Sześć meczów bez zwycięstwa w lidze i odpadnięcie z pucharu polski nie napawało fanów żółto-czerwonych optymizmem.
Lepiej w ten mecz weszli gospodarze. W 6. minucie Zoran Arsenić posłała kapitalną piłkę w pole karne do Fabiana Piaseckiego, ale na szczęście dla koroniarzy Piasecki fatalnie skiksował w tej sytuacji. Trzy minuty później groźny strzał sprzed pola karnego oddał Papanikolaou, jednak uderzenie Greka przeleciało minimalnie obok bramki Zapytowskiego.
Napór Rakowa trwał. Bartosz Nowak wyłożył piłkę przed pole karne do Kochergina, Ukrainiec oddał mocny strzał na bramkę, ale na posterunku był Zapytowski. Parę chwil później ponownie pomocnik Rakowa spróbował zaskoczyć bramkarza Korony, ale tym razem jego uderzenie zatrzymało się na słupku.
W 18. minucie częstochowianie świetnie poklepali piłkę w polu karnym Korony, a cała akcja skończyła się strzałem Iviego Lopeza, na szczęście dla żółto-czerwonych próba Hiszpana była niecelne. Chwile później ponownie było pod bramką kielczan. Patryk Kun oddał sprytny strzał głową, ale ponownie czujny był Zapytowski.
W 28. minucie po wrzutce Iviego kolejną szansę miała Piasecki, ale ponownie nie popisał się polski zawodnik, którego uderzenie przeleciało daleko obok prawego słupka Korony. To była ostatnia godna odnotowania sytuacja w pierwszej części spotkania.
Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Raków Częstochowa grał w ataku pozycyjnym, natomiast Korona Kielce liczyła na grę z kontry. Właśnie po szybkim ataku kielczanie mieli swoją pierwszą okazję w tym meczu. Jakub Łukowski pognał na bramkę Kovacevicia, ale niestety jego strzał poszybował nad bramką gospodarzy. Pare minut później z narożnika boiska dośrodkował Deaconu, do centry Rumuna dopadł Śpiączka, ale uderzenie Bartosza zatrzymał Vladan Kovacević.
Kiedy wydawało się, że Korona dostaje wiatru w żagle, Corral sfaulował przeciwnika we własnym polu karnym i gospodarzom przyznany został rzut karny. Ivi Lopez okazał się bezwzględny z jedenastu metrów i kielczanie musieli odrabiać straty.
W 89. minucie kapitalnie z rzutu wolnego uderzył Deaconu, ale niestety dla żółto-czerwonych fanów jego uderzenie zatrzymało się tylko na słupku. Parę chwil później odpowiedział Raków. Berrgier oddał potężny strzał sprzed pola karnego, jednak jego próba wylądowała na poprzeczce bramki Zapytowskiego. Do końca meczu wynik się nie zmienił i gospodarze mogli sobie dopisać trzy punkty.
Kolejny mecz Korona Kielce rozegra 29 października, o godz. 15. Przeciwnikiem żółto-czerwonych będzie Piast Gliwice.
Raków Częstochowa – Korona Kielce 1:0 (0:0)
Bramki: Lopez 63’
Raków: Kovacević – Arsenić – Svarnas – Petrasek – Sorescu (Rundić 85’) – Kochergin – Papanikolaou (Berrgren 66’)– Kun – Lopez (Lederman 78’)– Nowak (Musiolik 85’) – Piasecki (Gutkovskis 78’)
Korona: Zapytowski – Corral – Trojak – Balić – Danek – Sewerzyński (Szpakowski 76’) – Deja (Zarandia 84’) – Deaconu – Błanik (Sierpina 76’) – Łukowski (Frączczak 84’) – Śpiączka (Szykawka 76’)
Fot. Maciej Urban