O: Kamienna - Moravia 1:1 (0:1) Ogromny pech Kamiennej, determinacja Moravii
Dodane przez gorzko dnia Listopada 12 2012 17:37:26

Treść rozszerzona

Rafał Jałocha (biało-niebieski strój) był bliski zostaniem "man of the match", jednak na drodze stanął słupek (fot. K. Gorzkowski)

Bardzo trudne spotkanie dla zawodników obydwu drużyn. Zarówno gracze Kamiennej, jak i Moravii byli specjalistami w swoich dziedzinach - grający pozycyjnie z wymianą dużej liczby podań piłkarze gospodarzy i wybiegani, będący dosłownie wszędzie gracze gości. Remis w przebiegu całych 90 minut jest wynikiem zasłużonym, jednak kilka wyśmienitych nie wykorzystanych sytuacji z drugiej połowy Kamiennej mogło przyprawić o zawał serca! - Pierwszą połowę należy przemilczeć, bo to był antyfutbol i typowa pornografia piłkarska w naszym wykonaniu, za co musze przeprosić kibiców - zaznaczył po meczu trener Kamiennej, Tomasz Wójtowicz.

- Bardzo cięzkie spotkanie, gramy cały czas na wyjazdach większość z tych młodych chłopców nie daje rady - twierdził po spotkaniu trener Moravii, Marek Bęben. - Prowadząc 1:0 nie powinniśmy stracić tego prowadzenia, jednak gospodarze nas przycienęli do tego bardzo ładne uderzenie strzelca bramki - dodał szkoleniowiec Moravii.

- Udało się dogonić wynik, ale zabrakło szczęścia do postawienia kropki nad i, żeby komplet punktów został w Brodach - podsumował spotkanie trener Kamiennej, Tomasz Wójtowicz. - W drugiej połowie stworzone sytuacje, które wręcz prosiły się o wykorzystanie spowodowały, że przegraliśmy na własne życzenie - dodał.

Faktycznie mecz bardzo ciekawy dla kibiców, mniej dla piłkarzy i trenerów. Praktycznie przez pierwsze pół godziny spotkania zawodnicy Kamiennej sprawiali wrażenie, jakby jeszcze nie wyszli z szatni. Dopiero po 30 minucie meczu gospodarze wrócili na właściwe swoje tory i grali to co do tej pory. Jednak było już 0:1, gdyż w 10 minucie praktycznie sami strzelili sobie bramkę. Dośrodkowanie z prawej strony boiska Adama Jasińskiego i piłkę w polu bramkowym trącił Mateusz Osman, który w asyście Dominika Fąfary umieścił piłkę w siatce. Tuż przed przerwą miejscowi odzyskiwali panowanie na boisku. Jednak bardzo szybko biegający zawodnicy Moravii przerywali podania, rozgrywającym piłkę między sobą piłkarzom Kamiennej. Jeszcze przed przerwą w 33 minucie na boisku pojawił się Rafał Jałocha, który wniósł sporo ożywienia w  grę Kamiennej. - Rafał wreszcie zagrał tak jak prezentuje się na treningach, bez żadnych kompleksów - komplementował strzelca trener Wójtowicz. - Uważam, że ten chłopak ma duży potencjał, mam nadzieje, że będzie się tak dalej rozwijał i wniesie jeszcze dużo pozytywów w grę zespołu - dodał Wójtowicz.

W 61 minucie to właśnie Jałocha strzałem z zerowego kąta pokonał bramkarza Moravii, umieszczając piłkę w siatce doprowadził do wyrównania! Chwilę później również Jałocha mógł zdobyć prowadzenie i zostać man of the match. Tylko, że tym razem na drodze do bramki stanął słupek, w który trafiła piłka po strzale 23-letniego napastnika Kamiennej. Przewaga gospodarzy w drugiej części nie podlegała dyskusji, to oni kontrolowali przebieg meczu, stwarzając kolejne sytaucje. Jednak droga do bramki była nie do przejścia. W drugiej minucie doliczonego czasu gry sytuacja, która będzie się długo śnić zawodnikom Kamiennej. Akcję z lewej strony rozpoczął Piotr Bracik, który dośrodkował na tzw. drugi słupek do Bartłomieja Drabika, piłka po strzale Drabika trafiła w ustawionego na linii bramkowej Dawida Sobonia, który nie był w stanie zejść z linii lotu piłki i odbił ją wybijając z pustej bramki! Na szczęście sędzia kilka sekund po tej akcji, po wybiciu przez zawodnika gości zakończył mecz. Piłkarze Kamiennej jeszcze długo po meczu nie mogli uwierzyć, w to co się stało kilka sekund przed końcem spotkania!

- Jeśli się prawie strzela samobójczą bramkę, a później samemu broni się dostępu do bramki rywala to nie można wygrać meczu - stwierdził po spotkaniu rozgoryczony trener Wójtowicz. - Taka jest piłka, że sytuacje boiskowe są różne, czysty przypadek, że piłka czasem odbije się tak nie inaczej, a dzisiaj bramkowy remis, który musimy przyjąć z pokora i grać dalej - zakończył szkoleniowiec Kamiennej.

Piłkarze Moravii od początku meczu byli bardzo wybiegani i dosłownie wszędzie co uniemożliwiało grę graczom Kamiennej.

- Mamy bardzo młody zespół, w pierwszej jedenastce jest sześciu młodzieżowców, staramy się ich ogrywać - powiedział Marek Bęben. - Większość z tych zawodników to gracze z 1993, 1994 i 1995 rocznika, mam nadzieję, że w przyszłości będą stanowić o sile drużyny, są to wszyscy chłopcy z Gminy Morawica - dodał.

Więcej zdjęć do obejrzenia w galerii - tutaj


Defensywa Kamiennej spisywała się bez zarzutu, jednak praktycznie sami strzelili sobie gola (fot. K. Gorzkowski)