2 kob: Zielonka - Moravia 2:1
Dodane przez ghs dnia Maja 18 2015 10:55:21

Treść rozszerzona

(fot. G. Sojka)

W niedzielę piłkarki Moravii rozgrywały na wyjeździe mecz, który miał ogromne znaczenie w kwestii ich utrzymania w 2. lidze. Niestety przegrały one 1–2, a według relacji Marii Tarczyńskiej, trenerki zespołu z Morawicy, decydujące znaczenie miała błędna decyzja sędzi Martyny Lipki.
Niestety przegrałyśmy mecz nawet nie o 6 punktów, a o 9. Moje zawodniczki zagrały dobry mecz, jednak kolejny raz zawiodła skuteczność. Moravia była drużyną znacznie lepszą od Zielonki. Brakło szczęścia przy sytuacjach bramkowych. Miały je natomiast zawodniczki z Wrząsowic, które wykorzystały nawet więcej niż miały do wykorzystania.

Trzeba również dodać, a może przede wszystkim napisać, o wypaczeniu wyniku meczu przez panią sędzię. Ciężkie do przeżycia jest to, że zwyczajnie ukradziono nam możliwość wyjazdu z Wrząsowic ze zdobyczą punktową. Sędzia zaliczyła bramkę dla gospodyń po ewidentnym wykopaniu piłki z rąk bramkarki Moravii przez rywalki (faul na bramkarzu). Taką rzecz zagwizdałby nawet laik! Zawsze daleka jestem od zrzucania winy na sędziego, wszakże moje zawodniczki miały mnóstwo sytuacji, które mogły wykorzystać. Jednak sytuacja ta wpłynęła na  psychikę moich zawodniczek, które zwyczajnie się załamały. Nie rozumiem postawy Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, który na takie mecze wysyła trójkę sędziowską, która ewidentnie sobie nie radzi. I dodam więcej – nie były to błędy tylko na niekorzyść mojej drużyny, bo były również takie, gdzie Moravia powinna zostać ukarana, a pani sędzia tego nie zrobiła. Jednak błąd przy uznaniu bramki, która być uznana nie powinna, wypaczył wynik meczu. Meczu, który prawdopodobnie zadecyduje o tym, która drużyna nadal cieszyć się będzie statusem drugoligowca.
Dodam również, że byłam sędzią piłkarską przez 5 lat i wiem jak trudno jest sędziować mecz. Rozumiem także, że ludzie się mylą. Nie rozumiem jednak, dlaczego tak ważny mecz w kwestii utrzymania nie był sędziowany przez bardziej doświadczonych sędziów. Sytuacja jest niesamowicie przykra. Nasuwa się mnóstwo pytań: po co cały okres przygotowawczy i ciężka praca dziewcząt i moja? Po co jeździć tyle kilometrów kiedy i tak nie decyduje walka sportowa i duch fair-play? Co teraz zrobić? Wiadomo, że nawet największe protesty ze strony naszego klubu nie przyniosą efektu w postaci np. powtórzenia meczu. Zdaję sobie sprawę, że ewentualne pismo działacze przeczytają i przyjmą do wiadomości. A moja drużyna nadal będzie skrzywdzona i będzie miała poczucie skrzywdzenia i być może w kolejnym sezonie będzie musiała biegać po boiskach trzeciej ligi poprzez to, że jedna pani nie dmuchnęła w gwizdek w odpowiednim momencie... Pragnę dodać również, że liczę się z ewentualnym spadkiem mojej drużyny do ligi niżej. Jeżeli zasłużyłybyśmy na to, byłybyśmy drużną najsłabszą i nie zasługiwały na pozostanie w drugiej lidze ze względu na brak umiejętności. Jednak nie pogodzę się z tym, że tak naprawdę to nie forma sportowa oraz duch sportu i fair play zdecydwały o przegraniu tak ważnego meczu lecz jeden błąd pewnej pani. Najgorsze jest to, że zdaję sobie sprawę, że nikt nie cofnie tego co się wydarzyło i nikt nie pomoże... Bezradność? Przykre.


Sędzia główna spotkania Moravii z Marcinem Szrekiem (fot. almendra.pl)

Z taką interpretacją sytuacji nie zgodziła się sędzia główna spotkania. Na naszą prośbę przedstawiła swoje stanowisko w tej sprawie.

Szanowni Państwo,

w nawiązaniu do powyższego tekstu chcę podkreślić, że decyzję o uznaniu bramki dla Zielonki Wrząsowice na 2–0 podejmowałam z odległości o około 6 metrów od akcji, a nie 30 metrów, gdzie znajduje się ławka zawodników rezerwowych. Nie miałam przy tym najmniejszych wątpliwości będąc bardzo dobrze ustawioną, miałam sytuację "na tacy", sytuację tak samo zinterpretowała zresztą moja asystentka.

Drużyna Moravii miała kilkanaście (!) sytuacji na zdobycie bramki, których nie wykorzystała. Rozumiem rozżalenie drużyny i Pani Trener, jednakże na awans i spadek drużyny pracują przez cały sezon, a nie jeden mecz. Najprostszym rozwiązaniem na usprawiedliwienie swojej nieskuteczności jest szukanie winy w innych, a sędzia tradycyjnie jest najłatwiejszą "ofiarą".

Nawiązując do braku doświadczenia, to myślę, że okres 9 lat jest wystarczający do rozstrzygania w tej klasie rozgrywkowej.

Z poważaniem,
Martyna Lipka