O: Star - Koprzywianka 7:0
Dodane przez ghs dnia Października 27 2015 11:31:41

Treść rozszerzona


(fot. R. Roman)

Koprzywianka rozstrzelana w Starachowicach
Ostra broń poszła w ruch

Seria czterech porażek z rzędu (z Granatem Skarżysko-Kam., Zenitem Chmielnik, Wisłą Nowy Korczyn, a także GKS-em Nowiny), podziałała na drużynę prowadzoną przez Artura Andułę jak płachta na byka. Star, w sobotnim starciu z Koprzywianką Koprzywnica nie miał litości dla rywala. Skończyło się wygraną różnicą 7 goli, a spokojnie mogło dwucyfrowym wynikiem.

Strzelanie ostrą amunicją rozpoczął Bartosz Sęga. Po bramce na 3:0 dla ekipy zielono-czarnych było już w praktyce wiadome, kto na stadionie przy Szkolnej sięgnie po pełną pulę. – Cieszy zwycięstwo, odniesione po ostatnich, nieszczęsnych pojedynkach w naszym wykonaniu. Byliśmy źli sami na siebie, zwłaszcza za sposób, jakim rozgrywaliśmy spotkania i jak gubiliśmy punkty. Na bazie takiego starcia jak dziś, możemy odpowiedzieć sobie na wiele pytań. Nie obrażając oczywiście nikogo, z takimi zespołami jak Zenit czy Wisła Nowy Korczyn, nie mieliśmy prawa przegrać. Mecze powinny kończyć się podobnymi wynikami jak z Koprzywianką – powiedział szkoleniowiec Staru Artur Anduła.

Na wyjazdach, mimo iż jego drużyna dyktowała to, co działo się na murawie, nie potrafiła przekuć w zdobycz punktową. – Byliśmy zabójczo skuteczni. W pewnym momencie, widać było, że zawodnikom z Koprzywnicy odeszła ochota do gry. Zasadniczy wpływ na taki rozwój wydarzeń miał wynik. Brakowało postawienia kropki nad i. Dlatego tym bardziej szkoda kilku punktów, które zgubiliśmy – stwierdził trener gospodarzy. Zielono-czarni zagrali spokojnie, bez rwanych akcji. – To, co nakreśliliśmy sobie na odprawie, udało się zrealizować. Celowniki wreszcie udało się odblokować. Potencjał w naszej drużynie jest. Potrzebowaliśmy odrobiny piłkarskiego szczęścia, bo w poprzednich konfrontacjach, futbolówka trafiała w słupek lub lądowała na poprzeczce – dodał.


(fot. R. Roman)

Gdyby starachowiczanie byli jeszcze bardziej bezlitośni dla sobotniego rywala, Koprzywianka do domu wracałaby z bagażem 10 bramek. – Strzelaliśmy jak na zawołanie. Nie dziwi mnie fakt, że przy prowadzeniu 3:0 lub 4:0, goście zupełnie odpuścili. To kwestia mentalności i nie dotyczy tylko klasy okręgowej, bo w wyższych ligach takie sytuacje również mają miejsce. Chwała chłopakom, że grali do końca i nie zdejmowali nogi z gazu. Oby forma strzelecka, utrzymała się na dłużej – nie ukrywał zadowolenia Anduła.

Cztery z trafień były dziełem Mariusza Fabjańskiego, najlepszego strzelca Staru, który mierzy w koronę króla strzelców świętokrzyskiej okręgówki. – Dopadł nas kryzys, ale dobrze, że przyszedł mecz na przełamanie. Od pierwszego gwizdka byliśmy mocno skoncentrowani. Kontrolowaliśmy to, co działo się na murawie. Wszystko ułożyło się idealnie, bo praktycznie każdy nasz strzał kończył się tym, że golkiper gości musiał wyciągać piłkę z siatki – ocenił nominalny pomocnik, występujący na pozycji napastnika.

R. Roman