Seria trwa dalej! Korona Kielce lepsza od ŁKS-u
To był szlagier na zapleczu PKO Ekstraklasy, w którym było czuć zapach piłki z najwyższego szczebla rozgrywek. Korona Kielce triumfowała po bramce Grzegorza Szymusika 1:0 nad ŁKS-em Łódź, przedłużyła serie wygranych z rzędu i umocniła się na pozycji lidera.
Trener Dominik Nowak w drugim meczu z rzędu musiał rotować wyjściową jedenastką. I choć, do składu Korony powrócił Adam Frączczak, to tym razem szkoleniowiec kielczan został zmuszony do rotacji w linii defensywnej, gdzie wyrwę po kontuzjowanym Michale Koju, miał wypełnić Mario Zebić.
Za to w szeregach gości znajoma twarz. W podstawowym zestawieniu ŁKS-u zameldował się były golkiper żółto-czerwonych – Marek Kozioł.
Od pierwszych minut tego pojedynku sprawdziły się przedmeczowe zapowiedzi Piotra Malarczyka. - To będzie inny mecz, niż do tej pory – mówił. W dotychczasowych starciach, to Korona narzucała swój styl gry i od samego startu spychała rywali do defensywy. Jednak tym razem, to kielczanie musieli uważnie zabezpieczyć tyły przed intensywnymi atakami przyjezdnych.
Pomimo optycznej przewagi łodzian, pierwszą stuprocentową sytuacje stworzyli Koroniarze. Podopieczni Nowaka, za sprawą Jakuba Łukowskiego, przejęli piłkę na skraju własnego pola karnego i ruszyli z błyskawiczną kontrą. 25-latek posłał otwierające podanie do podłączającego się Podgórskiego, aby po chwili otrzymać zwrotne zagranie. Futbolówka ostatecznie minęła byłego gracza Miedzi i trafiła pod nogi niepilnowanego Łukasza Sierpiny. Lewy obrońca znalazł się w sytuacji sam na sam z Koziołem, jednak zamiast do bramki posłał piłkę wysoko nad poprzeczką.
Ta okazja nie była jednak punktem zwrotnym tej rywalizacji. Goście ciągle byli stroną dominująca, ale to gospodarze ponownie podnieśli z miejsc kibiców na Suzuki Arenie. Beneficjentem niezdecydowania ŁKS-u i sporego chaosu w „szesnastce” mógł okazać się Grzegorz Szymusik. Po jego zgraniu piłka najpierw jakimś cudem przemknęła niezauważona przez „piątkę”, a następnie w dziwnych okolicznościach zboczyła z kursu do siatki i trafiła w słupek. Prawdziwe kuriozum.
Kilka minut później ta sama cześć bramki ponownie wystąpiła w głównej roli, tym razem po drugiej stronie boiska. Łodzianie rozerwali szyki obronne Korony, przeprowadzili dynamiczną akcje w bocznym sektorze boiska, poczym wycofali piłkę przed pole karne. Tam kawałek wolnej przestrzeni znalazł sobie Bartosz Szeliga, posyłając plasowany strzał, który na szczęście dla kielczan zatrzymał się na obramowaniu bramki.
Do końca pierwszej połowy obraz gry, jak i wynik nie uległy zmianie. Co prawda, goście zagrozili jeszcze kilka razy żółto-czerwonym, ale finalnie nie znaleźli sposobu na dobrze dysponowanego Forenca.
Po zmianie stron podopieczni Kibu Vicuni kontynuowali narzuconą, od początku meczu, ofensywę. Ta w 49. minucie mogła dać otwarcie wyniku. ŁKS cierpliwie rozgrywał futbolówkę na przedpolu Koroniarzy, aby w pewnej chwili posłać prostopadłe podanie w wykreowanej przestrzeni. Tak też się stało, a w dogodnym położeniu to zmiany rezultatu znalazł się Maciej Wolski. Pomocnik poszukał długiego rogu bramki, jednak jego próbę udaremnił, kolejną przytomną paradą, Konrad Forenc.
Były gracz Zagłębia zabłysnął raz jeszcze niecały kwadrans później, broniąc strzał z najbliższej odległości Jose Antonio Lopeza. Hiszpan przeprowadził imponujący solowy rajd, wkręcając po drodze w ziemię Grzegorza Szymusika, jednak na końcu nie zachował wystarczająco zimnej krwi i zniweczył wcześniejszy wysiłek. A sytuacje lubią się mścić…
Nie inaczej było tym razem. Korona wreszcie zaczęła odsłaniać pazury po przerwie i zrealizowała założenia innej popularnej maksymy – „do trzech razy sztuka”.
Lewą stroną urwał się Łukasz Sierpnia, zszedł do środka i wykonał miękkie dośrodkowanie w centralną strefę pola karnego. W nim ponownie odnalazł się Grzegorz Szymusik. 22-latek przyjął piłkę i momentalnie oddał niesygnalizowany strzał. Ten zatrzymał się jeszcze na obramowaniu bramki, jednak sekundy później dobitka wprawiła w ekstazę Suzuki Arenę. Do końca pozostawało około 20 minut.
W nich podopieczni Nowaka cierpieli. Zagrali wyrachowanie i pragmatycznie, ale ostatecznie przetrwali napór gości i zgarnęli piąte zwycięstwo w sezonie, umacniając się na pozycji lidera Fortuna 1. Ligi.
Czy kielczanie utrzymają wyśmienitą passę w Rzeszowie? Początek meczu w piątek 27 sierpnia o godz. 18:00.
Korona Kielce – ŁKS Łódź 1:0 (0:0)
Bramki: Szymusik 73’
Korona: Forenc – Szymusik, Malarczyk, Zebić, Sierpina – Podgórski, Szpakowski, Oliveira, Kiełb (Danek 69’) – Łukowski (77’ Petrović), Frączczak (Lewandowski 90’)
ŁKS: Kozioł – Sobociński, Wolski (Rygaard 78’), Moreno, Trąbka (Janczukowicz 87’), Ruiz Lopez, Szeliga (Klimczak 78’), Bąkowicz, Rozwandowicz (Tosik 87’), Marciniak, Jurić
Kartki: Kiełb, Malarczyk, Petrović, Danek – Rozwandowicz, Jurić
fot. Mateusz Kaleta