Kamienna Brody | 1–1 | Moravia Morawica |
0 — 1 10' 1 — 1 Kamienna: 1 Moravia:
|
W 61 minucie Rafał Jałocha strzałem z zerowego kąta umieścił piłkę w siatce! W 63 minucie Rafał Jałocha trafił w słupek! W doliczonym czasie gry po strzale Bartłomieja Drabika na drodze piłki do bramki Moravicy stanął Dawid Soboń, który niefortunnie odbił piłke i uchroniż zespół gości przed strata gola! |
Rafał Jałocha (biało-niebieski strój) był bliski zostaniem "man of the match", jednak na drodze stanął słupek (fot. K. Gorzkowski)
Defensywa Kamiennej spisywała się bez zarzutu, jednak praktycznie sami strzelili sobie gola (fot. K. Gorzkowski)
Bardzo trudne spotkanie dla zawodników obydwu drużyn. Zarówno gracze Kamiennej, jak i Moravii byli specjalistami w swoich dziedzinach - grający pozycyjnie z wymianą dużej liczby podań piłkarze gospodarzy i wybiegani, będący dosłownie wszędzie gracze gości. Remis w przebiegu całych 90 minut jest wynikiem zasłużonym, jednak kilka wyśmienitych nie wykorzystanych sytuacji z drugiej połowy Kamiennej mogło przyprawić o zawał serca! - Pierwszą połowę należy przemilczeć, bo to był antyfutbol i typowa pornografia piłkarska w naszym wykonaniu, za co musze przeprosić kibiców - zaznaczył po meczu trener Kamiennej, Tomasz Wójtowicz.
- Bardzo cięzkie spotkanie, gramy cały czas na wyjazdach większość z tych młodych chłopców nie daje rady - twierdził po spotkaniu trener Moravii, Marek Bęben. - Prowadząc 1:0 nie powinniśmy stracić tego prowadzenia, jednak gospodarze nas przycienęli do tego bardzo ładne uderzenie strzelca bramki - dodał szkoleniowiec Moravii.
- Udało się dogonić wynik, ale zabrakło szczęścia do postawienia kropki nad i, żeby komplet punktów został w Brodach - podsumował spotkanie trener Kamiennej, Tomasz Wójtowicz. - W drugiej połowie stworzone sytuacje, które wręcz prosiły się o wykorzystanie spowodowały, że przegraliśmy na własne życzenie - dodał.
Faktycznie mecz bardzo ciekawy dla kibiców, mniej dla piłkarzy i trenerów. Praktycznie przez pierwsze pół godziny spotkania zawodnicy Kamiennej sprawiali wrażenie, jakby jeszcze nie wyszli z szatni. Dopiero po 30 minucie meczu gospodarze wrócili na właściwe swoje tory i grali to co do tej pory. Jednak było już 0:1, gdyż w 10 minucie praktycznie sami strzelili sobie bramkę. Dośrodkowanie z prawej strony boiska Adama Jasińskiego i piłkę w polu bramkowym trącił Mateusz Osman, który w asyście Dominika Fąfary umieścił piłkę w siatce. Tuż przed przerwą miejscowi odzyskiwali panowanie na boisku. Jednak bardzo szybko biegający zawodnicy Moravii przerywali podania, rozgrywającym piłkę między sobą piłkarzom Kamiennej. Jeszcze przed przerwą w 33 minucie na boisku pojawił się Rafał Jałocha, który wniósł sporo ożywienia w grę Kamiennej. - Rafał wreszcie zagrał tak jak prezentuje się na treningach, bez żadnych kompleksów - komplementował strzelca trener Wójtowicz. - Uważam, że ten chłopak ma duży potencjał, mam nadzieje, że będzie się tak dalej rozwijał i wniesie jeszcze dużo pozytywów w grę zespołu - dodał Wójtowicz.
W 61 minucie to właśnie Jałocha strzałem z zerowego kąta pokonał bramkarza Moravii, umieszczając piłkę w siatce doprowadził do wyrównania! Chwilę później również Jałocha mógł zdobyć prowadzenie i zostać man of the match. Tylko, że tym razem na drodze do bramki stanął słupek, w który trafiła piłka po strzale 23-letniego napastnika Kamiennej. Przewaga gospodarzy w drugiej części nie podlegała dyskusji, to oni kontrolowali przebieg meczu, stwarzając kolejne sytaucje. Jednak droga do bramki była nie do przejścia. W drugiej minucie doliczonego czasu gry sytuacja, która będzie się długo śnić zawodnikom Kamiennej. Akcję z lewej strony rozpoczął Piotr Bracik, który dośrodkował na tzw. drugi słupek do Bartłomieja Drabika, piłka po strzale Drabika trafiła w ustawionego na linii bramkowej Dawida Sobonia, który nie był w stanie zejść z linii lotu piłki i odbił ją wybijając z pustej bramki! Na szczęście sędzia kilka sekund po tej akcji, po wybiciu przez zawodnika gości zakończył mecz. Piłkarze Kamiennej jeszcze długo po meczu nie mogli uwierzyć, w to co się stało kilka sekund przed końcem spotkania!
- Jeśli się prawie strzela samobójczą bramkę, a później samemu broni się dostępu do bramki rywala to nie można wygrać meczu - stwierdził po spotkaniu rozgoryczony trener Wójtowicz. - Taka jest piłka, że sytuacje boiskowe są różne, czysty przypadek, że piłka czasem odbije się tak nie inaczej, a dzisiaj bramkowy remis, który musimy przyjąć z pokora i grać dalej - zakończył szkoleniowiec Kamiennej.
Piłkarze Moravii od początku meczu byli bardzo wybiegani i dosłownie wszędzie co uniemożliwiało grę graczom Kamiennej.
- Mamy bardzo młody zespół, w pierwszej jedenastce jest sześciu młodzieżowców, staramy się ich ogrywać - powiedział Marek Bęben. - Większość z tych zawodników to gracze z 1993, 1994 i 1995 rocznika, mam nadzieję, że w przyszłości będą stanowić o sile drużyny, są to wszyscy chłopcy z Gminy Morawica - dodał.
- Bardzo cięzkie spotkanie, gramy cały czas na wyjazdach większość z tych młodych chłopców nie daje rady - twierdził po spotkaniu trener Moravii, Marek Bęben. - Prowadząc 1:0 nie powinniśmy stracić tego prowadzenia, jednak gospodarze nas przycienęli do tego bardzo ładne uderzenie strzelca bramki - dodał szkoleniowiec Moravii.
- Udało się dogonić wynik, ale zabrakło szczęścia do postawienia kropki nad i, żeby komplet punktów został w Brodach - podsumował spotkanie trener Kamiennej, Tomasz Wójtowicz. - W drugiej połowie stworzone sytuacje, które wręcz prosiły się o wykorzystanie spowodowały, że przegraliśmy na własne życzenie - dodał.
Faktycznie mecz bardzo ciekawy dla kibiców, mniej dla piłkarzy i trenerów. Praktycznie przez pierwsze pół godziny spotkania zawodnicy Kamiennej sprawiali wrażenie, jakby jeszcze nie wyszli z szatni. Dopiero po 30 minucie meczu gospodarze wrócili na właściwe swoje tory i grali to co do tej pory. Jednak było już 0:1, gdyż w 10 minucie praktycznie sami strzelili sobie bramkę. Dośrodkowanie z prawej strony boiska Adama Jasińskiego i piłkę w polu bramkowym trącił Mateusz Osman, który w asyście Dominika Fąfary umieścił piłkę w siatce. Tuż przed przerwą miejscowi odzyskiwali panowanie na boisku. Jednak bardzo szybko biegający zawodnicy Moravii przerywali podania, rozgrywającym piłkę między sobą piłkarzom Kamiennej. Jeszcze przed przerwą w 33 minucie na boisku pojawił się Rafał Jałocha, który wniósł sporo ożywienia w grę Kamiennej. - Rafał wreszcie zagrał tak jak prezentuje się na treningach, bez żadnych kompleksów - komplementował strzelca trener Wójtowicz. - Uważam, że ten chłopak ma duży potencjał, mam nadzieje, że będzie się tak dalej rozwijał i wniesie jeszcze dużo pozytywów w grę zespołu - dodał Wójtowicz.
W 61 minucie to właśnie Jałocha strzałem z zerowego kąta pokonał bramkarza Moravii, umieszczając piłkę w siatce doprowadził do wyrównania! Chwilę później również Jałocha mógł zdobyć prowadzenie i zostać man of the match. Tylko, że tym razem na drodze do bramki stanął słupek, w który trafiła piłka po strzale 23-letniego napastnika Kamiennej. Przewaga gospodarzy w drugiej części nie podlegała dyskusji, to oni kontrolowali przebieg meczu, stwarzając kolejne sytaucje. Jednak droga do bramki była nie do przejścia. W drugiej minucie doliczonego czasu gry sytuacja, która będzie się długo śnić zawodnikom Kamiennej. Akcję z lewej strony rozpoczął Piotr Bracik, który dośrodkował na tzw. drugi słupek do Bartłomieja Drabika, piłka po strzale Drabika trafiła w ustawionego na linii bramkowej Dawida Sobonia, który nie był w stanie zejść z linii lotu piłki i odbił ją wybijając z pustej bramki! Na szczęście sędzia kilka sekund po tej akcji, po wybiciu przez zawodnika gości zakończył mecz. Piłkarze Kamiennej jeszcze długo po meczu nie mogli uwierzyć, w to co się stało kilka sekund przed końcem spotkania!
- Jeśli się prawie strzela samobójczą bramkę, a później samemu broni się dostępu do bramki rywala to nie można wygrać meczu - stwierdził po spotkaniu rozgoryczony trener Wójtowicz. - Taka jest piłka, że sytuacje boiskowe są różne, czysty przypadek, że piłka czasem odbije się tak nie inaczej, a dzisiaj bramkowy remis, który musimy przyjąć z pokora i grać dalej - zakończył szkoleniowiec Kamiennej.
Piłkarze Moravii od początku meczu byli bardzo wybiegani i dosłownie wszędzie co uniemożliwiało grę graczom Kamiennej.
- Mamy bardzo młody zespół, w pierwszej jedenastce jest sześciu młodzieżowców, staramy się ich ogrywać - powiedział Marek Bęben. - Większość z tych zawodników to gracze z 1993, 1994 i 1995 rocznika, mam nadzieję, że w przyszłości będą stanowić o sile drużyny, są to wszyscy chłopcy z Gminy Morawica - dodał.
Defensywa Kamiennej spisywała się bez zarzutu, jednak praktycznie sami strzelili sobie gola (fot. K. Gorzkowski)
|